Czy warto wyruszyć w podróż do tego surowego kraju zimową porą? Czy śnieg i wiatr nie uniemożliwią nam eksplorowania tej wyjątkowej wyspy? Czy nie lepiej poczekać do sezonu i zwiedzić Islandię latem?
Odpowiedź jest prosta – pakuj plecak i ruszaj do krainy lodu i ognia!
Zima czy lato?
Najlepiej jedno i drugie. Będąc jednak przysłowiowym Kowalskim, ciężko czasem znaleźć czas i zaskórniaki na dwie wyprawy. Zwłaszcza, że Islandia rozbija całą skarbonkę – to kraj niezwykle drogi. Dlaczego polecieć tam właśnie zimą, która na wyspie trwa bardzo długo, bo od listopada aż do połowy kwietnia? Co oprócz czerwonego nosa zyskamy, odwiedzając Islandię zimą?
Zorza polarna
,,Patrzeć to jedno, a zobaczyć to co innego”
Zjawisko tak fascynujące, że wydaje się być magią schodzącą z nieba na ziemię. To jakby niewidzialna ręka malowała na niebie kolorowe obrazy, które zmieniają się z sekundy na sekundę. Zimą noc jest dłuższa, niebo ciemniejsze, dlatego wówczas można zaobserwować to cudowne zjawisko. Latem zjawisko zorzy również występuje, ale noce są zbyt krótkie i zbyt jasne, by było ją widać. Aurora borealis, bo tak nazywa się zorza na północnej półkuli, jest wystarczającym powodem, by wyskoczyć zimową porą na Islandię. Choćby na weekend. Jeśli nawet nie uda nam się jej zobaczyć, piękne widoki i tak usatysfakcjonują każdego odwiedzającego.
Zorza polarna widziana w okolicy miejscowości Flúðir (pierwsza połowa listopada)
Krajobraz
„Nadchodzi zima”
Kto oglądał Grę o tron, wie co oznacza prawdziwa zima. W listopadzie może jeszcze nie być śniegu, ale lód skuwa już ziemię, okolice wodospadów zaczynają zamarzać, a krajobraz zdobią przejrzyste sople. Kraina tak surowa latem, zimą wygląda równie ciekawie. Dodać należy, że lód, zastygłe pola magmy czy czarne plaże w promieniach zimowego, ostrego słońca to cudowny widok. A kąpiel na świeżym powietrzu w gorących źródłach czy Błękitnej Lagunie (Blue Lagoon), gdy na dworze mróz, jest jeszcze ciekawszym przeżyciem niż latem.
Zimą większe wrażenie wywiera także jedna z top atrakcji Islandii, czyli gejzery. Podczas wyrzutu wody następuje też kumulacja pary wodnej, co cieszy oczy każdego obserwatora tego spektakularnego zjawiska.
W Islandii najciekawsze jest to, że nieustannie zaskakuje. Jadąc samochodem główną drogą okalającą wyspę (Droga nr 1, tzw. Ring Road), nie da się nie zatrzymywać co chwilę, gdyż za każdym zakrętem czai się piękny krajobraz. Zmienia się on nieustannie: od lodu do piachu, magmy, kępek traw, skał, gór czy lodowca wdzierającego się w czarną ziemię. Na pastwiskach pasą się koniki islandzkie i owce, których jest tu cztery razy więcej niż ludzi. Spotkać można też renifera czy różne gatunki ptaków. Jedynym minusem zimowego wyjazdu, jeśli chodzi o faunę, jest brak maskonurów. Ale to tylko kolejna zachęta, by wrócić tu latem i poobserwować te charakterystyczne dla koła podbiegunowego ptaki.
Ring Road
Późne wschody słońca
„Noc jest ciemna i pełna strachów”
Pobudka bez budzika to duży atut dla śpiochów. I dla tych, którzy po nocach obserwują i fotografują zorzę polarną. Wschód słońca w listopadzie przypada na godzinę 10:00, nie sposób więc zaspać (choć są pewnie tacy, którzy umieją – tym proponuję grudzień lub styczeń, kiedy słońce wstaje po 11:00). Miejsc odpowiednich do fotografowania wschodów nie zabranie. Do 10:00 można więc spokojnie się wyspać, skonsumować śniadanie, zaparzyć herbatę do termosu, rozstawić statyw i czekać na wschód słońca. Czekając w zmroku, trzeba tylko uważać na trolle i elfy, w których istnienie nie wątpią Islandczycy. Ponad połowa mieszkańców wyspy wierzy w te ukryte istoty.
Bazaltowe skały Reynisdrangar wystające z morza w pobliżu czarnej plaży w Vik – według islandzkich legend to dwa trolle, próbujące wyciągnąć na brzeg statek
Mniejsze rzesze turystów
„Dopóki wrogowie są w polu, nie ma mowy o zwycięstwie”
Jak to zwykle bywa, najgorętszy sezon turystyczny obfituje w większą liczbę odwiedzających. Zimą przy niektórych atrakcjach lub na pięknych punktach widokowych spotkać można mniej osób, choć te najbardziej popularne, jak gejzery czy największe wodospady, są celem dużej ilości spragnionych pięknych widoków przybyszów z całego globu. Jednak jest ich i tak znacznie mniej niż latem. Są zakątki, gdzie zimą nie spotka się nikogo, plaże, gdzie będzie się jedyną osobą robiącą zdjęcie. Cytat powyżej trochę przesadzony, ale uwierzcie, czekanie w kolejce, by zrobić zdjęcie np. wodospadu, czasem wywołuje agresywne uczucia nawet w najbardziej cierpliwych osobach. Zwłaszcza, gdy dookoła roi się od skośnookich turystów z selfie-stickami (oni robią najwięcej zdjęć). Przy tym są bardzo wytrwali – nawet na mrozie mogą robić kilkanaście zdjęć w tym samym miejscu.
Wodospad Gullfoss, fot. Wojciech Zwierzyński (www.wojciechzwierzynski.com)
Pogoda
„Gdy mowa o jutrze, nie ma nic pewnego”
Ponoć nie ma złej, jest tylko nieodpowiedni ubiór. Ze względu na wpływ prądów oceanicznych (Golfsztrom) zimy na Islandii należą do łagodnych. Chłód odczuwalny jest bardziej przez silne wiatry i małe ilości słońca w ciągu doby. Wiatr czasem „urywa głowę”, gdyż na wyspie jest bardzo mało drzew i otwarte przestrzenie powodują, że wiatr hula w najlepsze. Po 20 minutach huragan może jednak ustać i na słońcu udaje się zdjąć dwie warstwy ubrań. Pod względem zmienności Islandia jest bardziej kapryśna niż rozpieszczona księżniczka. Za to tak piękna, że trzeba jej to wybaczyć.
Czarna plaża Vik, fot. Wojciech Zwierzyński (www.wojciechzwierzynski.com)
Aspekt ekonomiczny
„Czyny są prawdziwsze od słów”
Zimowe przeloty z Polski na Islandię można kupić w bardzo niskiej cenie. Koszt przelotu z Gdańska do Keflaviku (nieopodal Reykjaviku) tanimi liniami Wizzair zaczyna się już od niespełna 300 zł. Kuszące, nieprawdaż? Trzeba jednak wziąć pod uwagę to, iż zimą trudno spać pod namiotem (nie jest to niemożliwe, ale mało komfortowe i trzeba posiadać bardzo ciepły śpiwór i odpowiedni namiot). Należy więc przeznaczyć sporą kwotę na noclegi. Na południu Islandii (północ zimą może być ciężko osiągalna ze względu na zawieje i zamiecie) koszt pokoju 2-osobowego zaczyna się od 250 zł. Taniej można znaleźć coś w stolicy, ale pytanie: czy warto? Na Islandię leci się bowiem, by podziwiać przyrodę, Reykjavik można zostawić na koniec wyjazdu na dwugodzinny spacer.
„Czyny są prawdziwsze od słów”, a Islandia czeka – zimna, wietrzna, surowa i jakże piękna. Lecisz?
Cytaty pochodzą z sagi Pieśń ognia i lodu George’a R.R. Martina. Adaptacja sagi kręcona była między innymi na Islandii.
Zdjęcia ilustrujące ten wpis jak i powyższy film pochodzą z weekendowych wyjazdów na Islandię pt. Islandia na weekend – Magiczne południe.
Islandia na weekend – Magiczne południe