W poprzednim artykule opisałem Wam jedną z atrakcji Kazimierza Dolnego – Wąwóz Korzeniowy. Tego samego dnia odwiedziłem inne urokliwe miejsce w Kazimierzu – osadę Mięćmierz, która leży malowniczo w obrębie Małopolskiego Przełomu Wisły – niespełna 3 kilometry od centrum Kazimierza.
Kiedyś była to flisacka osada, której mieszkańcy zajmowali się przeprawianiem ludzi i towarów przez Wisłę do położonego na drugim brzegu Janowca. Obecnie wioska ta utrzymywana jest w charakterze skansenu i przyciąga turystów i artystów. Z pewnością wiekowe chałupy pokryte strzechą dodają temu miejscu uroku i stwarzają aurę miejsca, w którym zatrzymał się czas. Na tablicy informacyjnej w osadzie wyczytałem, że wiele zabytkowych zabudowań przeniesiono tu z innych miejscowości… I to mnie zastanowiło i sprawiło, że zapragnąłem bliżej zapoznać się z historią tego miejsca.
Azyl artystów…
Dotychczas typowo flisacka osada zaczęła się zmieniać w latach 50-tych XX wieku. Z początku pozostawała miejscem, w którym przebywający w Kazimierzu artyści kończyli swoje spacery. Wioska była na tyle blisko, by dojść do niej pieszo i na tyle daleko, by zorganizowane grupy wycieczkowe nie zapuszczały się w to miejsce.
Jednak dopiero w latach 60-tych pojawiły się konkretne inicjatywy, które wpłynęły na przyszłość tej osady. Mam na myśli dwóch architektów (Buchalik, Strzępek), którzy postanowili się tu osiedlić. W tym celu zakupili i przenieśli starą leśniczówkę, którą postawili na nabytym kartoflisku. Podzielili ją na dwie części i w niej zamieszkali.
W latach 70-tych i 80-tych zaczęło się tu pojawiać więcej artystów z Warszawy i Lublina. A wraz z nimi przenoszenie autentycznych chłopskich chałup z okolic. Przykładem może być chałupa spod Urzędowa z 1861 roku. Wśród nowych przybyszy pojawiają się takie nazwiska jak malarz Tomasz Tatarczyk, socjolog prof. Jadwiga Staniszkis, fotografik Antoni Zdebiak i inni. Swoją drogą ciekawy jestem co czuli i jak reagowali na te zmiany rdzenni mieszkańcy Mięćmierza.
Koźlak
Jednym z obiektów, który szczególnie mocno przyciąga turystów jest wiatrak, który został tu przeniesiony z Bałtowa koło Puław przez państwo Dziadoszów. Postawiono go w miejscu, w którym na XVIII-wiecznych rycinach Vogla, widać takie właśnie wiatraki.
Jest to wiatrak typu koźlak i był to niegdyś najpowszechniej występujący na ziemiach polskich typ wiatraka. Jego nazwa pochodzi od kozła – drewnianej konstrukcji podpierającej budynek, który obracany był wraz ze skrzydłami w zależności od kierunku wiatru wokół pionowego drewnianego słupa, osadzonego w koźle. Z tylnej ściany wiatraka wystawał specjalny dyszel, za pomocą którego następowało nastawianie budynku skrzydłami do kierunku wiatru. Koźlak miał trzy kondygnacje – na najniższej znajdował się kozioł, na dwóch kolejnych mielono mąkę.
[pullquote cite=”napis wyrzeźbiony na ramieniu wiatraka”]Epour si muove![/pullquote]
Na jednym z ramion wiatraka wyrzeźbiono sentencję „Epour si muove!”, co z języka włoskiego tłumaczy się „A jednak się kręci”. Wydaje mi się jednak, że w słowie Epour popełniono błąd, gdyż w języku włoskim wyraz ten pisze się jako Eppur. Niemniej jednak słowa te przypisuje się Galileuszowi, który według legendy miał je wypowiedzieć szeptem w roku 1633 stając przed sądem inkwizycji rzymskiej. Miał w ten sposób wyrazić przekonanie, że to Ziemia krąży wokół Słońca, choć wcześniej publicznie musiał się wyrzec swoich poglądów.
Wiatrak stoi na prywatnej posesji, ale w sezonie czynna jest tam kawiarnia i można go sobie obejrzeć z bliska. Wokół wiatraka właściciele przygotowali sporo ławeczek i stolików, urokliwie wkomponowanych w otoczenie. I tak na przykład możemy przysiąść przy zabytkowej pompie lub na bujanej ławce na skarpie nad Wisłą.
Wiatrak góruje nad okolicą i nad przełomem Wisły, która przełamała się tu kiedyś przez wapienne góry, rozdzielając dwa brzegi – Mięćmierz i Janowiec. Gdy spojrzymy na drugi brzeg rzeki dostrzeżemy zamek w Janowcu (zdjęcie powyżej). U naszych stóp, znajduje się rezerwat przyrody Krowia Wyspa, w którym chroni się stanowiska lęgowe wielu gatunków ptaków, głównie wodnych i błotnych, m.in. bataliona, rycyka, kulona, ostrygojada, czajki, cyraneczki i innych. No i ten widok… wspaniały widok na Małopolski Przełom Wisły!
Przez sady i pola…
Wychodząc z terenu posesji, na której stoi wiatrak natkniemy się na ludową kapliczkę, którą postawiła tu mieszkająca w wiatraku artystka. Wykonana jest z drewna, a obraz w niej przedstawia Maryję z Dzieciątkiem.
Jeśli teraz skierujemy się w prawo to polną drogą przez sady i pola możemy zejść do brzegów Wisły. Gdy ja odwiedzałem to miejsce była piękna i słoneczna pogoda i okolica przywiodła mi na myśl rozległe pejzaże Toskanii. W tej okolicy popularna jest również turystyka rowerowa, co nie może dziwić bo dróg polnych jest sporo, a widoki zapierają dech w piersiach.
Słowem podsumowania…
Jak wspomniałem wcześniej Mięćmierz jest jak żywy skansen. Ale oczywiście skansenem nie jest. Żyją tu ludzie, którzy pragną funkcjonować w normalnych warunkach współczesnego świata. W wiosce jest więc internet i wszystkie inne wygody, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Cały sekret tkwi jednak w tym, że miejsce to nie zostało skażone przez bogatych ludzi, którzy zabudowaliby je drogimi i nowoczesnymi willami. Mieszkańcy żyją w zabytkowych chałupach, ciesząc się kameralnością i niezwykłą atmosferą tego miejsca. Atmosferą, która jak magnes przyciąga środowiska twórcze. I miejmy nadzieję, że taką osadą Mięćmierz pozostanie jeszcze długo.