W niedzielę 23 marca spotkaliśmy się na skraju Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego, by spędzić czas na świeżym powietrzu, grając w grę terenową pt. „W poszukiwaniu wiosny”. Na starcie stawiło się 14 dzieci i ich opiekunów.
Przed rozpoczęciem gry podzieliliśmy się na dwa zespoły – niebieski i zielony. Gdy obie drużyny były już skompletowane, każde dziecko otrzymało mapkę z zaznaczonymi dwoma miejscami – każde w kolorze ich drużyny. Lokalizacja tych miejsc tylko oględnie była zaznaczona na mapie, ale były to charakterystyczne zagłębienia terenu po obu stronach ścieżki. Dzieci musiały je zlokalizować w terenie i dokładnie przeszukać. Pod liśćmi i gałęziami ukryte zostały słoiki, w których był kompas, dwumetrowy kawałek sznurka i dalsza instrukcja.
W instrukcji zapisano azymut i odległość do obszaru poszukiwań, gdzie ukryto kilkadziesiąt karteczek z piktogramami symbolizującymi pory roku i oznaczonymi kolorami obu drużyn. Idąc według wskazań kompasu drużyna zielona dotarła na lewy skraj obszaru poszukiwań, a drużyna niebieska na jego prawy skraj. Każdy zespół szukał swojego koloru, więc po pewnym czasie drużyny zamieniły się miejscami i zielona przeszła na prawo od drogi, a niebieska na lewo. Karteczki pochowane były w dziuplach, w korzeniach, wsunięte za korę, itp. Tylko 10 z nich zawierało cenne informacje niezbędne do realizacji kolejnego etapu gry. Każda drużyna musiała znaleźć po 5 z nich. Po kilku minutach mieliśmy już 9 wskazówek, a przez kolejne kilkanaście szukaliśmy tej jednej ostatniej. Ostatecznie jej nie znaleźliśmy…
Ja widziałem tę ostatnią wskazówkę! Zasypałem ją liśćmi… I nie pamiętam gdzie…
– Mikołaj, 7 lat
Po właściwym dopasowaniu elementów układanki otrzymaliśmy współrzędne GPS – długość i szerokość geograficzną. Wpisaliśmy je do nawigacji i ruszyliśmy na wzgórze oddalone o około 150 metrów (oczywiście dzieci jeszcze nie wiedziały, co jest celem). Urządzenie, którym się posługiwaliśmy właściwie pokazuje kierunek tylko gdy jest się w ruchu. W związku z tym, zanim dzieci się do tego przyzwyczaiły, sporo kręciliśmy się w kółko. 🙂
Gdy osiągnęliśmy cel – wzgórze – przed nami ukazał się rozległy teren z kilkoma przewróconymi przez wiatr drzewami. Kolejny etap polegał na znalezieniu wiosennych kwiatów – pięknie wykonanych z krepy i wsadzonych w ziemię w różnych miejscach. I chociaż krepa miała bardzo żywe barwy, to wcale tak mocno nasze kwiaty nie rzucały się w oczy. Pod każdym znalezionym kwiatkiem trzeba było poszukać pojemniczka od jajka niespodzianki. Kwiatów było dwanaście, pojemniczków tyle samo. Ale tylko w dwóch były wskazówki do dalszego zadania – piktogram przedstawiający miejsce ukrycia skarbu.
Już tylko krok od głównej nagrody – wystarczyło jedynie znaleźć właściwy piktogram w lesie. Różne obrazki były poprzyczepiane do drzew i korzeni na całym terenie. Dzieciom nie zajęło dużo czasu znalezienie właściwego miejsca. Szybko też wykopały pojemnik ze skarbem. W środku były gumy rozpuszczalne oraz bileciki z imionami uczestników. Z tymi bilecikami dzieci zgłaszały się do mnie po dyplomy oraz nagrody książkowe (najmłodsze otrzymały mini-podręczniki rysowania zwierzątek, starsze ilustrowaną historię świata, a najstarsze albumy ze zdjęciami najpiękniejszych miejsc w Polsce).
Na koniec zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie na jednym z przewróconych drzew! Nasza zabawa trwała około 1.5 godziny.
2 komentarze
było bardzo fajnie ALE JAKO JEDYNA NIE DOSTAŁAM KSIĄŻKI.
Bardzo mi przykro, że dostałaś tylko dyplom uczestnika i słodycze, ale Twój opiekun nie zgłosił mi wcześniej, że będziesz…
Przy kolejnej okazji czeka na Ciebie nagroda pocieszenia 😉