Będąc gdziekolwiek, zawsze warto wspierać regionalnych kupców, ulicznych handlarzy i nieduże lokalne zakłady rzemieślnicze. Bez względu na to, czy znajdujemy się kilkadziesiąt kilometrów od domu, czy też jesteśmy na drugim końcu świata. Co zatem przywieźć z Jordanii? Gdzie kupić i przede wszystkim – w jaki sposób nabywać towary? Poniżej odpowiedzi na te frapujące pytania oraz garść przydatnych wskazówek związanych z zawiłą sztuką negocjacji. Przyjemna krzątanina wśród straganów może się dla nas skończyć kłopotami, jeśli będziemy się nieumiejętnie i niekulturalnie targować.
Jordania – perła Orientu
Prawie każdemu ten niezwykły kraj w pierwszej kolejności kojarzy się z Petrą i ruinami miasta wykutego w skale. Przepastne czeluści „internetów” zapchane są zdjęciami Skarbca Faraona. Od frontu, z góry, z boku – w różnych konfiguracjach oraz ujęciach. Pomimo olbrzymiej popularności tego miejsca – i tak warto je odwiedzić. Niezwykłość tych budowli pozostaje w pamięci na długie lata.
Rodzi się zatem pytanie, czy Haszymidzkie Królestwo Jordanii ma do zaoferowania coś jeszcze? Ogrom wspaniałości. I wysypują się one niczym z rogu obfitości.
Jedną z nich jest Morze Martwe. Można się położyć na tafli wody i dryfować patrząc w błękitne niebo. Nie trzeba umieć pływać. Niezwykła wyporność tego akwenu jest spowodowana wysokim poziomem zasolenia wody morskiej.
Kolejne miejsce, które zasłużenie znajduje się na liście „must see” wielu globtroterów to pustynia Wadi Rum. Oszałamiające kolory piasku niejedną osobę wprawiły w zachwyt. Pejzaż utkany jest kolorami intensywnej czerwieni, złocistego pomarańczu, czy też jaskrawego brązu. Plotka głosi, że prawie każdy, kto miał okazję odwiedzić to miejsce, marzy tylko o tym, aby rzucić wszystko, przywdziać szaty Beduina i bez ustanku przemierzać bezkresne pustynne połacie. Także trzeba mieć się na baczności.
Co jeszcze warto zobaczyć w Jordanii? Zerknijcie tutaj:
Jak się targować?
Spacer pośród straganów znajdujących się wewnątrz arabskiego bazaru to czysta przyjemność. Gwarne lokalne targowisko zawsze tętni życiem. Pokrzykiwania ulicznych handlarzy, dochodzący zewsząd głośny harmider oraz unoszące się intensywne zapachy są kwintesencją takich miejsc.
Odwiedzając suk (arabskie określenie targu), powinniśmy przestrzegać pewnych zwyczajowych norm i zasad. Jeśli chcemy dokonać zakupu jakiegoś suweniru – to można się chwilę potargować. Każdy kupiec, kramarz albo rzemieślnik zawsze poda wygórowaną cenę. Najczęściej trzykrotnie wyższą. Negocjujmy z uśmiechem, nie podnośmy głosu, traktujmy swojego adwersarza z szacunkiem. Warto pamiętać, że kupując cokolwiek – wspieramy rodzimych przedsiębiorców. Nie musimy uzyskać ogromnego rabatu. Nie ma sensu się handryczyć. Czasami wskazane jest zapłacić nawet ciut więcej.
Po takiej udanej transakcji przyjemnie jest napić się wspólnie herbaty albo kawy i uciąć sobie przyjemną pogawędkę. Nigdy nie traktujmy targowania jako zabawy. Jeśli wiemy na pewno, że nie chcemy nic nabyć – nie rozpoczynajmy negocjacji. Jeżeli po krótkich bądź dłuższych pertraktacjach nic nie kupimy, to rozzłościmy sprzedawcę i może się zrobić bardzo nieprzyjemnie. Wbrew pozorom targowanie nie jest spektaklem. Prowadzenie lokalnego sklepiku to sposób na zarabianie pieniędzy i monotonna codzienna praca.
A gdzie znajdują się najlepsze jordańskie bazary? Bez obaw – nasz przewodnik udzieli właściwych wskazówek.
Pamiątki nieoczywiste – tygielek do parzenia kawy oraz beduińska herbatka
Skoro już wiemy, jak kupować – to teraz czas na „szoping”. Co zatem warto przywieźć z Jordanii? Już podpowiadamy. Zachęcamy, aby kupować przede wszystkim rzeczy potrzebne, trwałe i niekonwencjonalne.
Kapitalnym suwenirem będzie tygielek w stylu retro, który służy do parzenia kawy „po turecku”. To taki malutki dzbanuszek z długą rączką. Wykonany najczęściej ze stali. Można również nabyć miedziany lub mosiężny. Bywa on niezwykle misternie zdobiony, więc swoim wyglądem niejednokrotnie przypomina dzieło sztuki. Jest również bardzo prosty w użyciu. Do środka naczynia wsypuje się zmielone ziarna, wlewa wodę i stawia się tygielek bezpośrednio na ogniu lub palniku kuchenki. Picie kawy jest zakorzenione w jordańskiej kulturze i sięga wiele wieków wstecz. Do Akaby przypływały statki z Jemenu, których ładownie wypełnione były „czarnym złotem”. Karawany kupców wraz z objuczonymi zwierzętami transportowały potem ziarna arabiki w głąb lądu. Warto zatem nabyć paczuszkę kawy oraz kardamon, który jest bardzo często dodawany do naparu przez Jordańczyków.
Wyjątkowo oryginalnym prezentem będzie również „bedouin whisky” uwielbiana przez pustynnych nomadów. Jest to czarna herbata liściasta przyrządzana ze sporą ilością cukru wraz z dodatkiem kardamonu, szałwii, cynamonu oraz dzikiej mięty górskiej zbieranej przez Beduinów. Do kompletu można również dokupić dzbanuszek służący do parzenia herbaty oraz kilka fikuśnie zdobionych szklaneczek.
Nadzwyczaj intensywne przyprawy
Jeśli ktoś lubi pichcić, to wspomniany wcześniej kardamon będzie wspaniałym uzupełnieniem szufladki z przyprawami. Fenomenalnie podkreśli swą intensywnością smak pierniczków i ciasteczek. Będzie także przydatnym składnikiem różnych likierów oraz nieodzownym dodatkiem do grzanego wina.
Nieocenionym dopełnieniem wszelakich deserów oraz lodów będzie posypka z cynamonu. W Jordanii warto nabyć wysuszoną korę cynamonowca w całości, a potem umiejętnie zetrzeć ją podczas naszych domowych kuchennych rewolucji i przyprószyć przygotowywany specjał.
Co jeszcze należy kupić, będąc na lokalnym bazarze? Bez wątpienia szafran. Większość osób powie: „Nie warto… drożyzna!”. Nie jest to do końca prawda. Ten eksportowany z Iranu – jest faktycznie drogi, ale jeśli popytamy ulicznych handlarzy o tańszy – to zaoferują nam regionalny odpowiednik w dużo niższej cenie.
Kolejnym „must have” jest sumak. Będzie to interesująca alternatywa wobec kilku kropel cytryny, ponieważ nadaje on potrawom subtelny smak ze względu na swoją kwaskowatość oraz cierpkość.
No i na sam koniec – gwóźdź programu – za’atar. Najlepiej nabyć tę przyprawę wraz z domieszką ziół, prażonego sezamu, suszonego sumaku oraz soli. Potem tę mieszaninę wystarczy dodać do oliwy i zanurzyć w niej kawałek pieczywa… Palce lizać!
Sporym zaniechaniem byłoby więc nieskorzystanie z wyśmienitej okazji, aby zaopatrzyć się we wspaniałej jakości przyprawy. Nie jest ważne, co się gotuje i jak. Najistotniejsze jest – czego się dodaje – to tu tkwi sekret.
Szisza – fajka wodna
Jeśli po powrocie do domu będziemy chcieli zanurzyć się ponownie w świat Orientu – to szisza nada się do tego idealnie. Naczynie to składa się ze szklanego dzbana, choć można znaleźć także ceramiczne oraz miedziane. Całość dopełnia pękata metalowa rura z podstawką oraz wąż zakończony metalowym lub drewnianym ustnikiem. Taka fajka wodna cechuje się zawsze bajkowymi kolorami oraz wzorami żywcem wyjętymi z Księgi tysiąca i jednej nocy.
Do kompletu wystarczy dokupić odpowiednią ilość suszu owocowego lub melasy, które są gwarantem intensywnego aromatu i oryginalnego smaku. Wskazane jest, aby kupić sziszę solidnie wykonaną przez lokalnego rzemieślnika. Na pewno będzie droższa, ale mamy wtedy pewność, że nie znajduje się na niej przyklejona etykietka z napisem „made in China”. Sugerujemy też, aby fajki wodnej używać tylko od czasu do czasu – warto mieć na względzie dbałość o swoje zdrowie.
Co jeszcze można przywieźć z Jordanii?
W zależności od zasobności naszego portfela możemy skusić się na finezyjnie tkany dywan lub makatkę. Intrygującym suwenirem, który możemy kupić na każdym bazarze, jest również szklany flakonik wypełniony różnobarwnym piaskiem z pustyni Wadi Rum.
Warto też nabyć którąś z chust, od których wręcz uginają się sklepowe półki. Ilość rodzajów, wzorów oraz kolorów bywa tak oszałamiająca, że nie da się tego opisać słowami – należy więc wybrać się do Jordanii i zobaczyć te wszystkie wspaniałości „na własne oczy”.
Jest jeszcze najważniejsza rzecz, którą warto – a nawet trzeba – przywieźć z tego niezwykle intrygującego kraju. Są to niezatarte wspomnienia.
P.S. Jeśli będziecie w Jerash poszukajcie sprzedawcy o ksywce „Short Man” (zrozumiecie, gdy go zobaczycie) – ma swój sklepik w pawilonie w przejściu do ruin starożytnej Gerazy (po prawej stronie). Na hasło Apetyt na Świat na pewno dostaniecie atrakcyjną zniżkę. 😉
1 komentarz
Ja, stypendystka ZUS wróciłam 3 dni temu z kolejnej podróży, tym razem z Jordanii, wymiecionej z turystów, pustych plaż, hoteli i zabytków. Atmosfera niepewności. Wiele biznesów zamkniętych. W Petrze 10% średniej frekwencji. Beduini niemal za darmo oddają swoje skarby – perfumy w kamieniu oraz własne wykopaliska – nowe pytanie – Ile dasz?
Kto gustuje w baraninie, może ucztować. Jedzenie uliczne koszmarne, brud, koty wskakujące na blaty robocze. Przyprawy takie jak w Izraelu, chałwa tania jak gips. Tylko wicher na szczycie góry NEBO niezmienny od tysięcy lat. Ubierzcie się szczelnie! Warto dotknąć stopą ziemi Starego Testamentu. Ona naprawdę istnieje. 29 listopada 2023.